poniedziałek, 15 sierpnia 2011

zakatarzony urlop vel jego brak

No i wyjechałam na długo wyczekiwany urlop...
kilka dni w nadbałtyckiej miejscowości w gronie znajomych męża...
pierwszy dzień zaliczony do niezmiernie udanych, bo i słońce dopisało
i grillowane mięsko było, a do tego wszystkiego dzieciaki grzecznie się ze sobą zaprzyjaźniały...
a dzisiejszy dzień... no cóż... Dawid wczoraj chyba przesadził na trampolinie i go zawiało
wstał z megakatarem... a obecnie ma stan podgorączkowy... czarnej serii końca nie widać...
a już miałam nadzieję... kochani trzymajcie kciuki, żeby nic się nie rozwinęło z tego katarzyska...
bo inaczej chyba zwariuje...

1 komentarz: